To chyba najsłabszy film Allena jaki widziałem. Przyznam szczerze, że jego dawniejszej twórczości prawie nie znam (niestety "poczucie misji" telewizji publicznej nie obejmuje nadawania nieco starszego, ambitnego kina) ale z tych powstałych w XXI w. widziałem prawie wszystkie i w większości były to filmy co najmniej dobre. Niestety "Poznasz..." na miano dobrego, w mojej skromnej opinii, nie zasługuje. Najfajniejsze u Allena jest to, że zazwyczaj jest śmiesznie (mniej lub bardziej) i mądrze zarazem. Natomiast ten film nie jest ani śmieszny (może dwa razy się uśmiechnąłem) ani specjalnie inteligentny. Oczywiście zawsze jest ryzyko, że to ja czegoś nie zrozumiałem, ale dla mnie tezy czy morały zawarte w tym filmie są tak banalne, że aż przykro. Życie jest zmienne i nieprzewidywalne? Raz na wozie raz pod wozem? Czasem coś pozornie złego może przynieść pozytywy i odwrotnie? Ludzie w każdym wieku popełniają błędy? To wszystko prawda, ale zna ją już przeciętny piętnastolatek i dziwi mnie, że taki mistrz jak Allen chce przekazać widzowi takie oczywiste przesłania. Poza tym brak w tym wszystkim wdzięku, przewrotności, zaskoczenia, a także jakiegoś sensownego podziału na wstęp, rozwinięcie i zakończenie. To oczywiście nie zawsze musi być wada, ale w tym przypadku na pewno nie jest to zaleta. Nie zawodzą tylko aktorzy, choć mam wrażenie, że postaci są na tyle nieciekawe, że choć robią co mogą, niewiele mają do zagrania. Na szczęście niedawno widziałem "O północy w Paryżu" i wiem, że "Poznasz..." jest tylko chwilowym spadkiem formy mistrza.
Zgadzam się w 100%. Rozczarowuje. W zasadzie to nie było tragedii, ale nie oszukujmy się, mogło być dużo dużo lepiej. Kilka historyjek z których zupełnie nic nie wynika. Byłabym gotowa to przebaczyć, gdyby chociaż Allen wybronił się swoim dowcipem. Niestety nawet tego w tym filmie nie uświadczysz.
Cóż, każdemu może się przytrafić dołek.
Zgodzę się. Film słaby. Kilka historii, z których według mnie nic odkrywczego nie wynika. Jestem rozczarowana.
Ja oprócz tego co napisałeś, nie potrafię znaleźć jakiegoś morału w tym filmie, co ma wnieść, co mają oznaczać te wszystkie historyjki, oprócz tych 'mądrości', o których wspomniałeś.
nie chcę jakoś specjalnie bronić tego filmu, ale morał jest zarysowany już na samym początku ;) od samego: "Życie jest wrzaskliwą opowieścią(...)" do powtarzającego się motywu: "czasami urojenia działają skuteczniej niż leki".
Wydaje mi się, że film zrobiony z rozpędu, po sukcesie "Vicky..." i "Co nas kręci...". Allen po tych filmach znów znalazł się na szczycie, a jak wiadomo, najłatwiej spada się z wysoka. Nie wiem tylko czy dobrą passę chciał wykorzystać reżyser czy popchnęli go producenci. Może ktoś zna odpowiedz (?)
Ten film jest jednym z najlepszych w dorobku Woodego Allena. Widziałem dużo słabsze jego produkcje, np. "Słodki drań" czy też bezbarwna "Klątwa Skorpiona". No cóż mój gust jest zupełnie inny. Film przedstawia "samo życie" i to mnie w "Poznasz przystojnego bruneta" urzekło najbardziej.