czytam i czytam wasze wnikliwe analizy filmu allena ;) i śmiać mi się chce z tego "propagowanie złych wartości" :> woody allen, hedonistyczny szatan :> śmiech na sali!
w tym jest rzecz - możecie sobie pisać o wielkich ideach, być skostniałymi pancerzami zamykającymi się przed światem w wyobrażeniach o nim. tylko co zrobicie, kiedyś zakochacie się w człowieku, który nijak nie będzie pasował do waszych przyzwoitych wizji? może to będzie wyznawca innej religii? może hiphopowiec zakocha się w prześlicznej wio-wiolą-wiolączelistce nanana? :D
melody nijak nie przystawała do światopoglądu borisa. boris mógł pozostać wierny "swojej ideologii", albo związać się z dużo młodszą i głupszą dziewczyną. odkrył, że jego światopogląd jest tylko maską i wybrał szczęście ;)
dwie główne "mądrości" z "whatever works":
1) relacje z ludźmi czynią nas szczęśliwymi
2) bądźmy elastyczni - bycie wiernym "sobie" to idiotyzm, skoro jesteśmy (my, nasze światopoglądy i inng tego typu) zlepkiem przypadków, wytworem, wymysłem, czy jak kto woli, konstruktem. pewne jest, że odnajdujemy i ujawniamy jakieś cząstki "siebie" w relacjach z innymi.
bardzo postmodernistycznie... i dobrze ;)
Popieram! Brawo! Sama bym tego lepiej nie ujęła (obawiam się, że nawet w połowie tak dobrze by mi się nie udało). Trafnie, do sedna.
I co istotne - ponad te wszystkie doszukiwania się jakichś "promocji wartości", bo przecież nie o te "promocje" w filmie w ogóle chodzi.
Zdecydowanie film dla myślących i nie-ortodoksów/ nie-radykałów w opiniach ("bądźmy elastyczni").
Jeszcze raz: brawo! Oby więcej takich osób, które potrafią pomyśleć i chcieć swoje myśli przybrać w słowa :)